Wpatrywałam się w swoje dłonie. Westchnęłam ciężko i spojrzałam w górę. Oczy Niall'a spotkały moje. Widziałam, że czeka na mój pierwszy ruch. Oblizałam zaschnięte wagi, zamykając oczy.
-Mój tata pochodzi stąd. Był starszym bratem taty Toni. Jej mama, czyli moja ciocia jest bardzo blisko z moją mamą. Od zawsze mieszkaliśmy w Nowym Jorku. Gdy byłam mała, często tu przyjeżdżaliśmy, ale potem nie przelewało nam się i nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Kiedy miałam trzynaście lat, mój starszy brat zaczął opowiadać o swoim nowy przyjacielu, który właśnie przeniósł się z Kalifornii - zaczęłam, przekazując my podstawowe informacje.
-Ten przyjaciel, Marco, przeniósł się obok nas. Nie widziałam go dużo razy. Zazwyczaj grali z moim bratem w jego pokoju lub grali w piłkę na zewnątrz. Po około trzech latach moi rodzice pracowali do późna. Miałam 16 lat, ale oni nie chcieli, żebym zostawała sama w domu, więc poprosili Marco, żeby się mną opiekował, bo mój brat nie miał czasu - mój oddech stał się cięższy.
-Miałam szesnaście lat, Marco miał dwadzieścia. Pewnej nocy przyszedł do mnie około trzeciej. Obudziłam się, kiedy na mnie leżał, całując moje usta. Powiedział, że jeśli będę krzyczeć zrobi to samo następnego dnia - szepnęłam.
Poczułam, jak Niall łapie moją dłoń.
-Tak mi przykro Tri... - zaczął, ale natychmiast mu przerwałam, zabierając swoją rękę.
-Nie, jeszcze nie skończyłam - mruknęłam i zaczęłam krążyć po pokoju.
-Po jakiś sześciu miesiącach znów się zaczęło. Mój brat ciągle siedział w swoim pokoju. Nie mogłam się pozbierać, tylko leżałam w swoim pokoju, wpatrując się w sufit. Pewnego dnia, Marco znów przyszedł do mojego pokoju. Mój tata wrócił wcześniej do domu. Wtedy dzięki niemu Marco nic mi nie zrobił. Powiedziałam wszystko mojemu tacie. Poszedł do niego i zaczął się z nim kłócić. Marco wyciągnął broń i strzelił mojemu tacie w pierś, na oczach mojego brata.
Moja pięści zacisnęły tak samo, jak szczęka.
-Mój brat obwinia o to wszystko mnie. Powiedział mi, że gdybym się nie sprzeciwiała i trzymała język za zębami jego przyjaciel nie byłby teraz w więzieniu. Jego najlepszy przyjaciel wykorzystał mnie i zamordował mojego ojca, ale to nadal moja wina. Wszystko dlatego, że nie mogłam utrzymać moich ust zamkniętych. Do dziś moja matka nawet nie wie, co się stało. Mój brat powiedział jej, że ojciec został zastrzelony w drodze do domu. Kiedy Marco został aresztowany, powiedział jej, że został niesłusznie oskarżony o handel narkotykami. Ona nic nie wie. Myśli, że jestem dziewicą. Myśli, że ja i mój brat się kochamy, a śmierć ojca była przypadkiem - skończyłam, opierając się plecami o ścianę naprzeciwko łóżka.
-Byłam zła na siebie. Każdy, kto kiedykolwiek powiedział coś do mnie, a nawet spojrzał na mnie w zły sposób od razu miał podbite oko. Z nikim nie rozmawiałam, opuszczałam lekcje, zaczęłam palić, mimo że mam astmę, zostałam aresztowana trzy razy w ciągu tygodnia i wydalona z prawie każdego gimnazjum z mojej okolicy - poczułam, jak odciąga ręce z mojej twarzy.
-Twój brat jest pieprzonym dupkiem. Jeśli zobaczę go na ulicy połamie mu wszystkie kości. Uczynię z jego życia piekło. To nie jest to co brat powinien zrobić. Miał cię chronić, ale nawet nie próbował. Jest mi cholernie przykro. Oni wszyscy się mylą. Każdy, kto cię obwinia. Zrobiłaś to, co powinnaś. Musisz powiedzieć swojej mamie prawdę, ona na to zasługuje - wyjaśnił, patrząc w moje oczy.
Pokręciłam głową.
-Nie mogę - szepnęłam.
-Możesz i to zrobisz - odpowiedział, przyciągając mnie do siebie bliżej. Czułam się słaba, podatna. Pokręciłam głową i oparłam głowę na jego piersi.
-Nie uwierzy mi - mruknęłam.
Czułam, jak wzdycha.
-Będę z tobą - obiecał. -A teraz chodź - oznajmił, odsuwając się.
Spojrzałam na niego pytająco.
-Gdzie?
-Do twojego domu, bo jeśli nie powiesz jej dziś, nie powiesz jej w ogóle. Będziesz wymyślać sobie preteksty, dlaczego masz tego nie zrobić.
~~~~~*~~~~~
-Niall? Trinity? Dlaczego wróciliście ze szkoły tak wcześnie? - zapytała moja mama, trzymając w dłoniach ścierkę.
-Prawie wdałam się w walkę, więc Niall postanowił mnie stamtąd zabrać, ale to nie jest teraz ważne. Mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia - zaczęłam.
Oczy mojej mamy rozszerzyły się nico.
-Lepiej niech pani usiądzie - zaproponował chłopak.
Mama z wahaniem usiadła na kanapie, zostawiając ścierkę na stoliku, po czym złożyła swoje ręce na kolanach. Niall spojrzał na mnie, a ja westchnęłam ciężko. Zaczęłam jej o wszystkim opowiadać. Kiedy skończyłam, moja mama płakała cicho, kręcąc głową.
-Nie, nie, nie - szepnęła. -Nie, ty kłamiesz. Proszę, powiedz, że żartujesz Trinity. Moje serce nie może tego przyjąć - szlochała.
Pokręciłam głową, starając się na nią nie patrzeć.
-Niestety, nie żartuję - westchnęłam. Patrzyła raz na mnie, raz na chłopaka.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, Trinity? Mogłam ci pomóc. Mogłyśmy z kimś porozmawiać - płakała.
Pokręciłam głową.
-Nie chciałam iść do psychologa! Po prostu chciałam, żeby ktoś mnie przytulił. Potrzebowałam, żeby ktoś powiedział mi, że wszystko będzie ok i że to nie moja wina. Wiedziałam, że nie uwierzysz mi, bo myślałaś, że Jeremy to dobry brat i nigdy nie pozwoli, żeby coś takiego się stało - wyjaśniłam.
Moja mama stanęła na równe nogi i złapała moje ramię. Przez chwilę myślałam, że zamierza mnie uderzyć. Zamiast tego objęła mnie, ściskając w uścisku. Jedyną osobą, która może przełamać moje bariery i uwolnić prawdziwą mnie, była ona.
-Przepraszam kochanie - szepnęła. -To nie twoja wina.
-Jest coś, co muszę ci powiedzieć - zaczęła, kiedy odsunęła się ode mnie.
-Mamo skończyły się ręczniki papierowe.... w łazience - oznajmił czyjś głos, który zmierzał w naszą stronę.
Jeremy.
_____
Kochani! Wiem, że dawno nic nie dodawałam i wypada was ogromnie za to przeprosić. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Jak dla mnie jest trochę smutny :( x