piątek, 27 grudnia 2013

FOUR (FEAR)

Niall pocałował mój policzek i zostawił na korytarzu szkolnym. Wścibscy studenci patrzyli na dziewczyną, która w ich oczach wyglądała jak dziewczyna szkolnego badboy'a. Podeszłam do mojej szafki, gdzie czekali na mnie Asher i Lee. Wyjęłam z niej moje rzeczy i spojrzałam na swoich przyjaciół. Zmrużyłam oczy.
-Nie chcę o tym mówić - mruknęłam.
Wszyscy ruszyliśmy do klasy lekcyjnej. Kiedy zadzwonił dzwonek zajęłam miejsce w ostatniej ławce. Wpatrywałam się w bazgroły wymalowane na moim zeszycie. Ignorowałam spojrzenia innych, spoczywające na mnie. Nauczycielka sztuki zadała nam pracę do zrobienia i wyszła z klasy, mówiąc, że ma coś ważnego do załatwienia. Asher odwrócił się na swoim krześle, twarzą do mnie. 
-Więc, co się stało? - zapytał.
-Nie odpisałaś mi wczoraj - dodała Lee. Jęknęłam i odchyliłam głowę do tyłu. 
-Moja mama kazała mi iść z nim na randkę - wymamrotałam. - Zabrał mnie do rastauracji na łodzi. Nie chciałam tam być, więc po jakimś czasie odeszłam. Odwiózł mnie swoim motorem, ale nie chciało mi się iść tak daleko. W dodatku miałam na sobie obcasy. Pod moim domem pocałował mnie i powiedział, że przyjedzie po mnie dziś - wyjaśniłam, cały czas rysowałam coś na białej kartce. 
-Myślę, że się mu spodobałaś - skomentowała Amelia. 
-Super, ale on mi nie, więc może dać sobie spokój - mruknęłam.
-Jeśli Horan czegoś chce, to zrobi wszystko co w jego mocy, by to dostać - prychnął Asher, a ja przewróciłam oczyma. 
-Trudno, będzie się musiał pogodzić ze swoją porażką - wyciągnęłam moje ołówki i zaczęłam rysować parę oczu. 
-Nie jesteś, jak inne dziewczyny, z którymi był Niall - powiedziała Lee. 
-Jak kto?
Zmarszczyła brwi w koncentracji. 
-Zwykle był w jakiś przelotnych związkach. Kiedy okazywał dziewczynie trochę zainteresowania, ona tak się go bała, że zmieniała szkołę. Nie wydaje się, żebyś ty w najmniejszym stopniu się go bała. 
Wzruszyłam ramionami.
-On w ogóle nie jest straszny. Miałam do czynienia z gorszymi od niego - odpowiedziałam, odłożyłam mój ołówek na ławkę i skrzyżowałam ręce na piersi. 
-Po prostu... bądź ostrożna, okej? - zapytał cicho Asher.  
Po skończonej lekcji udałam się na matematykę. Skupiłam się na moim telefonie, ignorując innych. Usiadłam obok Zayn'a, tak jak wyznaczyła nauczycielka. Włożyłam słuchawki do uszu, kiedy Andrew odwrócił się przodem do mnie. 
-Cóż, Ameryka, słyszałem, że jesteś nową dziewczyną Niall'a - zaczął. 
Zmarszczyłam brwi. Zanim powiedziałam cokolwiek, Zayn na nas spojrzał.
-Zostaw ją do cholery, Andrew. Idź znaleźć inną dziewczynę w tej szkole i ją zabierz do domu. Nie każ mi tego mówić jeszcze raz - ostrzegł Zayn, grubym, niskim głosem. 
Ciało Andrew'a zesztywniało, po czym szybko odwrócił się na krześle. Odchrząknęłam, zakłopotana i znów skupiłam się na swoim telefonie. Blondynka w czarnej sukience i szpilkach, tego samego koloru odsunęła krzesło od swojej ławki.
-Trinity Foster - oznajmiła, wykorzystując moje pełne imię. 
Spojrzałam na nią, marszcząc brwi. Skąd ona zna moje pełne imię? A no tak, małe miasteczko. 
-Tak? - zapytałam z westchnieniem. 
Chciałam tylko posłuchać mojej muzyki, to tak wiele? 
Oblizała swoje pełne usta przed założeniem nogi na nogę. 
-Słyszałam, że widziano cię z moim chłopakiem dziś rano. Masz trzymać się z daleka on Niall'a. Jesteś tu tylko na chwilę, a chyba nie chcesz, by twoje ostatnie dni szkoły zamieniły się w piekło - powiedziała, słodko się uśmiechając. Podniosłam brew do góry. 
-Czy to groźba? - zakwestionowałam. 
-Nie, skarbie, to obietnica.
Kontem oka, zobaczyłam, że Zayn chce coś powiedzieć, ale trąciłam go łokciem. Westchnęłam i wyciągnęłam moje słuchawki z uszu. 
-Patrzyła na mnie cała szkoła, znają każdy szczegół mojej twarzy - zaczęłam mrucząc. - Wydaje mi się, że już mam piekło z dziwkami. Nie jesteś żadną dyktatorką, która będzie decydować o tym z kim będę się spotykać. Zostaw mnie w spokoju. Na prawdę nie chcesz znać mojej złej strony - ostrzegłam. 
Zacisnęła usta w cienką linię i odeszła na drugi koniec klasy. Zobaczyłam, jak Andrew odwrócił się znów twarzą do mnie.
-Andrew, nie potrzebuję teraz twojego gówna - powiedziałam, wkładając słuchawki do moich uszu i włączyłam muzykę.  
Wreszcie nadszedł czas lunchu. Zabrałam swoje rzeczy i udałam się do stołówki. Podeszłam do Toni'ego, Viktorii i Laury.
-Chodź - wskazałam, żeby szli za mną. 
Poszliśmy do sali, w której byli Asher i Lee. 
-Chodźmy do naszego stałego miejsca - powiedziałam, gdy do nich podeszliśmy.
Cody skinął głową i wyciągnął kluczyki od swojego samochodu. 
-Wszystko wyjaśnię, gdy tam dojedziemy - wrzuciłam wszystkie swoje rzeczy do szafki, po czym skierowałam się do wyjścia. 
Czekaliśmy pod bramą, aż Asher po nad podjedzie. Na szczycie schód stał Niall, na nosie miał srebrne Aviators, a na ustach widniał jego głupi uśmieszek. Zmarszczył brwi, gdy ktoś klepnął mnie w ramię.
-Na co tak patrzysz? - zapytał Asher.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego.
-Na nic, jesteś gotowy? - zmieniłam temat.
-Chodźmy panie - oznajmił.
Przyjechaliśmy do tego samego lokalu, w którym byłam w mój pierwszy dzień szkoły. Usiedliśmy wewnątrz, przy jednym ze stolików. Wszyscy dali Asher'owi pieniądze, by kupił nam jedzenie. Odwróciłam się twarzą do Toni'ego.
-Dobrze, Niall chodzi ze mną na chemię. Mamy zrobić projekt z chemii, a on jakoś dowiedział się, gdzie mieszkam. Przyszedł do nas i powiedział mamie, że to my robimy ten projekt wspólnie. Później zaprosił mnie na randkę i mama zmusiła mnie, żebym z nim poszła. To było straszne. Niedługo potem kazałam mu odwieźć się do domu, przed nim mnie pocałował i powiedział, że przyjedzie po mnie dziś - wyjaśniłam.
-Nie boisz się go? - zapytała Laura z niedowierzaniem. 
Przewróciłam oczami.
-Nie ma w nim nic, czego mogłabym się bać - odpowiedziałam, patrząc, jak Asher wrócił i przyniósł dla nas sześć kanapek. 
-Trin, on zabijał ludzi. On jest przestępcą - powiedział Toni. Wzruszyłam ramionami. 
-Spojrzałam śmierci w oczy zbyt wiele razy. To ostatnia rzecz, której mogę się bać. Niall Horan potrzebuje kogoś, kto wprowadzi go na jego miejsce. To ja jestem tą osobą - wzięłam moją kanapkę i butelkę lemoniady od Asher'a, dziękując mu.
-Nadal uważam, że cię lubi - mruknęła Lee.
~punkt widzenia Niall'a~
-Dlaczego, jesteś tak zawzięty, by zdobyć tą dziewczynę? - zapytał Liam, opierając się o ceglaną ścianę budynku szkoły. 
Uśmiechnąłem się, gdy przypomniałem sobie naszą randkę. 
-Jest zadziorna. Stawia się do walki. Wiesz, jak bardzo kocham wyzwania - odpowiedziałem.
Zayn zachichotał lekko. 
-Tak, z całą pewnością ma odwagę. Cathy dziś ją zaatakowała, ale Trinity potrafiła się obronić - powiedział, wkładając papierosa do ust. 
Harry przechylił głowę, patrząc na mnie. 
-Tak, dogadała jej.
Roześmiałem się.
-Ma niewyparzone usta i nie boi się ich używać. Wczoraj kilka razy mnie wyzwała.
Louis wstał z ziemi, otrzepując swoje spodnie. 
-Ona nie jest taka jak inne. Ma w sobie coś, czego zacząłem się obawiać - uśmiechnąłem się i oderwałem od ściany. - Ona to ma, to po prostu nie został znalezione.
~punk widzenia Trinity~
Gdy wróciliśmy do szkoły wszyscy rozeszli się pod swoje klasę. W drodze powrotnej odbyłam długą rozmowę z Toni'm. Ostrzegał mnie przed Niall'em i mówił, żebym była ostrożna.
Stałam przy swojej szafce, wyciągając z niej dwie, ostatnie książki, które są mi dziś potrzebne. Dwie ręce uderzyły w szafkę obok mojej. Nie podskoczyłam z zaskoczenia, ani nie odwróciłam się, bo wiedziałam kto tam stoi. Czułam jego oddech na mojej szyi, kiedy pochylił się bliżej mojej twarzy. 
-Mówiłem ci, żebyś trzymała się z dala od tego Asher'a? - mruknął.
Przewróciłam oczami, zamykając drzwiczki szafki. 
-A ja myślałam, że powiedziałam panu, że nie jestem pana własnością - odpowiedziałam, trzymając moje książki przy piersi.
Uśmiechnął się.
-Zazwyczaj, gdy mówię coś ludziom to oni to robią - powiedział, a jego oczy spotkały się z moimi.
Uśmiechnęłam się.
-Niestety, księżniczko, ale nie wszystko zawsze idzie po twojej myśli. Teraz muszę iść, mam chemię - wyminęłam go i udałam się w stronę mojej sali.
Wystarczyło kilka dni, żebym przekonała się, iż Niall Horan nigdy nie słyszał słowa 'nie'. Wszyscy zawsze byli mu posłuszni, bo nikt nie chciał by mała księżniczka się rozgniewała i ktoś na tym ucierpiał. Od spojrzeń, które otrzymałam dowiedziałam się, że nikt nie przypuszczał, że taka dziewczyna, jak ja będzie tak blisko jednego z najniebezpieczniejszych chłopaków w tej szkole. Myślał, że będę się go bać i wciąż próbuje mnie przestraszyć. Gdyby nie jego zarozumiałe, aroganckie zachowanie byłby całkiem atrakcyjny. Był gorący, a na dodatek jego oczy hipnotyzowały, ale fakt, że zawsze rozkazuje innym, i w tym także mnie, strasznie mnie wkurzał. Dorastając w Nowym Jorku uczyłam się, jak być dupkiem dla ludzi, ale Niall Horan przy mnie to mega dupek. Jeśli on chce tylko seksu, będzie musiał się zadowolić tą blondynką z klasy matematycznej. Jestem buntowniczką i jeśli nie chcę czegoś robić, to nikt mnie do tego nie namówi.
Weszłam do klasy, kiedy pani Silia pisała coś na tablicy. Usiadłam w tej ławce, co zwykle. Nie spodziewałam się, że Niall zajmie miejsce obok mnie. Spojrzałam na niego dziwnie.
-W czym mogę ci pomóc? 
Uśmiechnął się złośliwie, zwracając się do mnie twarzą.
-Cóż, od kiedy pani Silia wie, że jesteśmy partnerami w projekcie z chemii. Możesz mi pomóc przynajmniej w tym, że będziesz ze mną pracować.
Przewróciłam oczyma. 
-Czemu niby miałabym ci pomóc, Horan? - spytałam, spoglądając na niego kątem oka.
Zaśmiał się, przeczesując włosy dłonią. 
-No cóż, pani Foster, zabrałem cię wczoraj na wspaniałą randkę.
Parsknęłam śmiechem. 
-Pocałuj mnie w tyłek. Naucz jak się zachowywać, gówniarzu i wtedy do mnie zadzwoń.
Zgarnął moje włosy z ramienia, a jego palce zatrzymały się na mojej szyi. 
-Należysz do mnie, więc mogę do ciebie dzwonić kiedy chcę, kochanie.
Strąciłam jego rękę i spojrzałam na niego. 
-Przygotuj się na pocztę głosową - mruknęłam, wstając i udałam się na koniec klasy, do jednej z wolnych ławek.
Poczułam, jak mój telefon wibruje mi w kieszeni. Wyjęłam go.
Od: Asher.
Co robisz później? xx
Musiałam przez chwilę się zastanowić. Tak naprawdę nie miałam żadnych planów, oprócz oglądania bajek Disney'a. Tak było w każdy piątkowy wieczór.
Do: Asher.
Pewnie oglądam filmy Disney'a. Chcesz się dołączyć? Porozmawiam z mamą i pewnie przekonam ją, byś został na noc. Co będzie robić Lee?
Wsunęłam telefon do kieszeni i zaczęłam robić notatki z lekcji, wcześniej spoglądając na Niall'a, który cały czas się na mnie gapił. Nie rozumiem, dlaczego on nadal nie rezygnuje. Jeśli chce, żebym z nim gdziekolwiek wyszła musi udowodnić mi, że nie jest takim dupkiem cały czas. 
Od: Asher.
Idzie na jakąś rodzinną kolację. Jesteś pewna, że twoja mama mi pozwoli? 
Moja mama ogólnie jest bardzo miła. Jest to przydatne, gdy czegoś potrzebuję, ale wolałabym, żeby nie była tak ufna wobec obcych.
Do: Asher.
To nie problem. Bądź o ósmej. 
*później*
Zmieniłam moje szkolne ubrania, na coś wygodniejszego, po tym jak wróciłam do domu. Założyłam na siebie za dużą koszulkę, parę szortów i białe Vansy. Włosy związałam w wysokiego koka i obwiązałam go białą opaską. 
-Trinity, możesz pójść do sklepu po przekąski na twój dzisiejszy wieczór? - zapytała mama, gdy weszłam do salonu.
-Jasne. Jesteś pewna, że Asher może tu dziś nocować? 
-Tak długo, jak będziecie spędzać czas w salonie, będę spokojna.
Skinęłam głową, wsunęłam telefon do kieszeni i wyszłam frontowymi drzwiami. Sklep spożywczy znajdował się na końcu mojej ulicy. Trochę poznałam okolicę, więc udałam się w jego kierunku, wcześniej zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne. 
Mój telefon zawibrował w kieszeni, wyciągnęłam go i zobaczyłam numer Niall'a na ekranie. Przewróciłam oczyma i pozwoliłam mu dzwonić do woli. Minęłam kilka domów, przed dotarciem do sklepu na rogu. Weszłam do środka i pomachałam sprzedawczyni, po czym skierowałam się w stronę półki z przekąskami. Wzięłam dwa pudełka Oreo, trochę słodkiego i solonego popcornu oraz kilka batoników. Zaniosłam wszystko do kasy i zapłaciłam.
-Reszty nie trzeba - powiedziałam i spakowałam wszystko do torby po czym opuściłam sklep.
Czułam, jak mój telefon znów zawibrował. Wyciągnęłam go.
Od: Niall.
To nie jest miłe, gdy ignorujesz czyjeś telefony.
Przewróciłam oczyma i postanowiłam zadzwonić do Asher'a. Odebrał po kilku sygnałach. 
-Cześć Trinity - przywitał się. 
-Hej Asher. Mam mnóstwo przekąsek, ale możesz jeszcze coś przynieś - powiedziałam.
-Przyniosę jakieś słodycze i napoje gazowane - odparł.
Weszłam do domu i pozostawiłam wszystkie torby na małym stoliku przed telewizorem. 
-W porządku. Jeśli chcesz zjeść z nami obiad, możesz przyjść wcześniej. Moja mama robi spaghetti - zaproponowałam. Rozpakowałam wszystkie słodycze i przełożyłam je do misek, po czym udałam się do mojego pokoju. Otworzyłam karton, podpierając telefon ramieniem, by nadal znajdował się przy uchu. Wyciągnęłam z niego wszystkie płyty, jakie tam były i zeszłam na dół, słuchając tego, jak Asher mamrocze o żywności i piżamach. 
-Porozmawiamy, jak przyjdziesz - powiedziałam i odłożyłam słuchawkę. 
Dziesięć minut późnej, usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je, aby zobaczyć Asher'a stojącego z torbą, prawdopodobnie pełną przekąsek. 
-Zostaw wszystko na kanapie, zaraz będziemy jeść - oznajmiłam, wchodząc do kuchni. 
Chwyciłam talerz i podałam mu go, po czym wzięłam następny dla siebie. Nałożyłam spaghetti z tartym serem. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. 
~~~~~*~~~~~
Asher i ja oglądaliśmy Harry'ego Potter'a i Insygnię Śmierci, część 2. Pomyślałam, że chłopak może się trochę nudzić oglądając ciągle Disney'owskie Księżniczki. Nasz wieczór filmów przerwał dzwonek do drzwi. 
-Spodziewasz się kogoś? - zapytał Asher.
Pokręciłam głową.
-To może być Toni - odpowiedziałam, podchodząc do drzwi.
Gdy je otworzyłam, zobaczyłam w nich Horan'a.
-Co ty tu robisz? - syknęłam. Uśmiechnął się.
-Cóż, nie odbierałaś moich telefonów i nie odpisywałaś na wiadomości, więc postanowiłem przyjść - odpowiedział wprost. Jęknęłam.
-Jestem trochę zajęta, mam gości - odpowiedziałam, chcąc, by sobie poszedł.
-Kogo? - zapytał, patrząc na mnie.
Odwróciłam się do niego, ale on chwycił mnie za podbródek, bym stanęła z nim twarzą w twarz. 
-To nie twoja sprawa - wymamrotałam, strzepując jego rękę. 
-Co ty na to, żeby iść jutro gdzieś ze mną?
Parsknęłam śmiechem.
-Kiedy mi pokażesz, że nie jesteś takim dupkiem, na jakiego wyglądasz, może to rozważę.
Zamilkł na chwilę, spoglądając przez moje ramię. Moje oczy rozszerzyły się, gdy jego twarz była coraz bliżej mojej. Pocałował mnie lekko w usta.  
-Do zobaczenia, jutro o ósmej - powiedział, po czym zszedł po schodach i wspiął się na motor. 
Patrzyłam, jak odjeżdżał, a moje palce dotknęły moich warg, gdzie czułam przyjemne mrowienie po pocałunku. Różnił się od tego pierwszego. Był bardziej miękki i mniej agresywny. Szybko odgoniłam od siebie te myśli i jęknęłam.
-Do diabła - mruknęłam, zamykając drzwi.
Spojrzałam w górę, aby zobaczyć, że przede mną stoi Asher.
-Nie chcę o tym rozmawiać - wymamrotałam. 
Znów mam randkę z Niall'em Horan'em.

_____
Mam nadzieję, że się wam podoba :) Jeśli czytacie, to proszę komentujcie. Jest do dla mnie ważne. Chcę, żebyście wyrazili swoje opinie :) Po prawej stronie pojawiła się ankieta, dotycząca tego, czy czytacie mojego bloga. Możecie tam oddać swój głos :) 
xx.

niedziela, 22 grudnia 2013

THREE (HIS)

Wydawało się, że czas pędzi jak szalony. Położyłam się na łóżku, nie chcąc nawet ubierać się na moją 'randkę' z Niall'em Horan'em. Nie ma rzeczy bardziej niebezpiecznej niż pójście z nim, gdziekolwiek. Zanim się zorientowałam, była już 9.00. Dużo czasu zajęło mi rozmawianie z Lee. Chciałam, żeby choć na chwilę przestała myśleć o swojej męczącej chorobie.
Siedziałam na parapecie okna w moim pokoju, kiedy zobaczyłam motor Niall'a, który zaparkował na moim podjeździe. Zaczęłam powoli schodzić z parapetu, mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Niestety, moje nadzieje zostały zmiażdżone. Wpatrywał się w każdy mój ruch. Zaklęłam pod nosem i podbiegłam do drzwi, by je zamknąć, kiedy usłyszałam, jak mój telefon wibruje.

Od: Numer nieznany.
Nie wyglądasz na wystrojoną, kochanie -N.
-Trinity? - usłyszałam, jak moja mama mnie woła.
-Cholera - mruknęłam. - Tak? - odkrzyknęłam.
Nie odpowiedziała mi. Zawsze tak robiła. Wołała mnie i oczekiwała, że to ja do niej zejdę. 
-TRINITY ANNE FOSTER! - krzyknęła. Piekło. Użyła moje drugiego imienia i nazwiska. Podeszłam do drzwi mojego pokoju i otworzyłam je. Zaraz za nimi stał Niall, nie był zbytnio zadowolony.
-Tak? - skrzyżowałam moje ramiona na piersi. Byłam na nią zła. Jak mogła wpuścić kogoś kompletnie obcego do naszego domu? 
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz dziś wieczorem randkę z Niall'em? - zapytała. Zmarszczyłam brwi. 
-Bo nie mam - przewróciłam oczami. 
-Ale on mówił co innego. 
Zaśmiałam się. 
-Tak, wierzysz jemu? Pięknie mamo. Wpuściłaś zupełnie obcą osobę do naszego domu. Niech jeszcze idzie na górę, do mojego pokoju. Po prostu pięknie. 
Położyła ręce na biodrach. 
-Cóż, Niall wydaje się być miłym chłopakiem. Nie oceniaj książki po okładce, Trinity. Teraz idź na górę i ubierz coś ładnego.
Jęknęłam wyraźnie niezadowolona. 
-Nie, nie mam takiego zamiaru. Tata nie zmuszałby mnie do tego - mruknęłam pod nosem. 
Zamknęłam drzwi do mojego pokoju i ruszyłam do szafy. Wyciągnęłam z niej parę ciemnych dżinsów, czarne buty na obcasach, a na ramiona pokryłam czarną, skórzaną kurtkę. Na ustach położyłam czerwoną szminkę, a rzęsty pomalowałam maskarą. 

Niall czekał na mnie na dole. 
-Przywieź ją do domu o jedenastej! - moja mama zawołała, kiedy chłopak wyprowadzał mnie z domu. 
Niall oplótł swoją rękę na mojej talii, tak mocno, że stało się to bolesne. 
-Niall, to boli. Puść mnie - powiedziałam, chcąc się wyrwać, ale on nie pozwolił mi na to. - Ranisz mnie, do cholery - odepchnęłam go do siebie. 
Gwałtownie mnie do siebie przyciągną, a jego oczy pociemniały o trzy odcienie. 
-Czemu mnie nie słuchasz, co? Kiedy coś do ciebie mówię, masz to zrobić. Powiedziałem, że masz być gotowa na 9.00, więc powinnaś być już o 8.59. Nie myśl, że odpuszczam tak szybko. Mięliśmy rezerwację na 9.00, a jest 9.30 - powiedział niskim głosem, który miał wyrazić to, jak bardzo jest zły. Znów się od niego odepchnęłam. 
-Słuchaj, nie będziesz mówić do mnie takim tonem. Nie jestem jakąś suką. Jedynym powodem dla którego tutaj jestem, jest to, że moja mama mnie do tego zmusiła. Nie, pomyłka. Ja w ogóle nie chcę tu być. Szczególnie nie z tobą - usiadłam na tyle jego motoru i czekałam, aż go odpali. 
Oparł ręce na kierownicy i zamknął oczy, oddychając głęboko. Wziął jeden z kasków i podał mi go powoli. 
-Po prostu... załóż to - mruknął.
Odsunęłam się jak najdalej od niego i zrobiłam to, co mi kazał. Owinęłam ramiona wokół jego talii i przycisnęłam głowę do jego pleców. Usłyszałam dźwięk odpalanego silnika, a Niall wyjechał z mojego podjazdu i pojechał w dół ulicy.
-Jesteśmy na miejscu. - Usłyszałam głos Niall'a, jakieś dziesięć minut później. Zdjęłam kask z głowy i przeczesałam włosy palcami. Spojrzałam w górę, Niall przypatrywał mi się z zainteresowaniem. Zmarszczyłam brwi i podałam mu okrycie głowy, po czym zsiadłam z motoru i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy nad jakąś rzeką. Blisko nas znajdowała się duża łódź. 
-Próbujesz mnie zabić, prawda? - zmrużyłam oczy, chłopak przewrócił oczyma i zaśmiał się ponuro. 
-Kochanie, gdybym chciał cię zabić, to na pewno nie zrobił bym tego tutaj. To popularne miejsce, twoje ciało znaleziono by jutro rano - odpowiedział, wyciągając rękę w moją stronę.
Spojrzałam na niego, jakby miał trzecie oko na czole. Westchnął i złapał mnie za ramię, ciągnąc w stronę łodzi. Przeklęłam pod nosem, ale szłam za nim. Moje oczy rozszerzyły się, gdy Niall doprowadził mnie do głównej części statku. 
W środku była restauracja, ogromna restauracja. Stanęliśmy przy wejściu. 
-Rezerwacja na nazwisko Horan - powiedział Niall głębokim głosem. 
-Jest pan pół godziny później - odpowiedział mężczyzna, patrząc na jakieś papierki. 
Niall mocniej ścisnął moją małą dłoń, w swojej. 
-Tak, jest jakiś problem? 
Mężczyzna podniósł wzrok na chłopaka i przełknął ślinę. Od Niall'a biło złością, to było bardzo przerażające. 
-Tedy - zaprowadził nas na tyły, do bardziej odludnej okolicy. 
Niall skinął na mnie głową, bym zajęła swoje miejsce. Prychnęłam pod nosem, ale usiadłam przy stoliku. Sam usiadł naprzeciwko mnie. Podeszła do nas kelnerka i podała nam menu. 
-Nazywam się Emily i będę was dziś obsługiwać. Mogę wam podać coś do picia? - zapytała brunetka, spoglądając raz na mnie, raz na Horan'a. 
-Dla mnie whisky i... 
Powstrzymałam się, żeby nie przewrócić na niego oczyma. Spojrzałam na dziewczynę. 
-Ja poproszę wodę.
Kelnerka skinęła głową i odeszła w kierunku, jak się domyślałam, kuchni. 
-Ile masz lat? - zapytał po kilku minutach ciszy. 
-Osiemnaście - odpowiedziałam, udając, że jestem zainteresowana kartą dań, znajdującą się przede mną. 
Chciałam się schować przed jego uderzającym spojrzeniem, które ciągle lustrowało moją twarz. 
-Cóż, ja mam dwadzieścia - dodał.
Jego odpowiedź wbiła mnie w krzesło. 
-Jak miło - mruknęłam. 
Mój telefon zawibrował w kieszeni. Wyjęłam go, żeby sprawdzić kto do mnie napisał. 
Od: Asher.
'Lee, powiedziała mi co się stało. Wszystko okej? Mogę zaraz tam być i cię zabrać xx.'
Westchnęłam i zaczęłam odpisywać.
Do: Asher.
'Nie bądź głupi. Nic mi nie będzie.'
Telefon został wyrwany mi z ręki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam jak Niall chowa go do kieszeni swojej kurtki. 
-Co do cholery? - syknęłam. Uśmiechnął się. 
-Jesteś ze mną na randce, kochanie. To niegrzeczne, żebyś używała telefonu. - Parsknęłam śmiechem. 
-Co ty możesz wiedzieć o byciu grzecznym, czy kulturalnym? Dowiadując się gdzie mieszka jakaś przypadkowa dziewczyna i zdobywając jej numer telefonu? Zmuszając ją do pójścia z tobą na randkę? Obchodzeniem się z nią jak z lalką? To jest uprzejme? Chyba tylko w twoim świecie - powiedziałam ostro. Jego nozdrza rozszerzyły się, kiedy spojrzał na mnie. 
-Po prostu zamów już coś - jęknął.
-Niestety, straciłam apetyt - odpowiedziałam powoli, wpatrując się w niego.
-Zamów, albo ja zrobię to za ciebie - ostrzegł. 
-A co jeśli nie? Uderzysz mnie? 
-Nigdy nie biję kobiet - odparł. 
-Idę do łazienki - stanęłam na równe nogi i chwyciłam moją kurtkę, wiszącą na oparciu krzesła, po czym ruszyłam w stronę toalet.
Otworzyłam drzwi od damskiej toalety i położyłam kurtkę na jednej z szafek, obok umywalki. Nie chciałam już tam wracać, ale ten dupek miał mój telefon. Może jest jakieś inne wyjście? Wyjrzałam przez okno. Było wysoko, ale nie za wysoko. W mojej głowie pojawiło się pytanie, czy naprawdę jestem teraz w stanie pływać? Odpowiedź brzmiała nie. Moja mama by mnie zabiła, gdybym zniszczyła jej buty. Nadal było warto. Usiadałam na blacie, gdy ktoś zapukał do drzwi. 
-Trinity - usłyszałam cichy głos Niall'a. Jęknęłam. 
Chwyciłam moją kurtkę i otworzyłam drzwi. 
-Czy nie mogę nawet tu być sama? - mruknęłam, wyrywając mój telefon z jego kieszeni, po czym przeszłam obok niego i usiadłam przy naszym stoliku. 
-Kto to Asher? - blondyn usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzałam na niego gniewnie. 
-Czytałeś moje sms'y? - zapytałam z niedowierzeniem. Uśmiechnął się. 
-Chciałem się dowiedzieć z kim pisałaś na randce ze mną, kiedy nie zwracałaś uwagi na mnie - odpowiedział tak, jakby to było oczywiste. Prychnęłam. 
-Zbyt pewny siebie? - wymamrotałam.
Kelnerka podeszła do nas, podając nam dwa talerze, który były zakryte. Skinęła na nas lekko, po czym odeszła. Podniosłam pokrywę, aby zobaczyć makaron z mięsem homara na górze. Zaczęłam powoli jeść. 
-Nienawidzisz mnie, prawda? - spytał po dłuższym milczeniu. Nie patrzyłam na niego. 
-Nie - zaczęłam - nienawidzę tylko jednej osoby. Po prostu nie przepadam za tobą - mruknęłam. 
-Kogo nienawidzisz i dlaczego? - ciekawość pojawiła się na jego twarzy. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
-To moja osobista sprawa i nie powiem ci tego - odpowiedziałam. Westchnął. 
-Dlaczego jesteś taka trudna? - zapytał, mrużąc na mnie oczy. 
-Bo nie lubię cię i nie chcę cię poznać. 
Podsunął się bliżej mnie swoim krzesłem i pochylił się nade mną. 
-Dobrze pani Foster, planuję poznać cię bardzo dobrze - odpowiedział, a jego ręka otarła się o moje udo. Zmarszczyłam nos z niesmakiem i wstałam, po czym chwyciłam moją kurtkę i udałam się w stronę wyjścia. Zeszłam z łodzi i poszłam w stronę jego motocykla. Słyszałam jego kroki tuż za mną. Zatrzymałam się i założyłam ręce na piersi. Chcę żeby zabrał mnie do domu. 
-Dom. Teraz. - zażądałam. Uśmiechnął się. 
-Twoja wola - wspiął się na motor i usiadł na nim. Zrobiłam to samo co on. Tym razem nie oplotłam go ramionami. Prychnął pod nosem i chwycił mnie za nadgarstki, po czym owinął wokół swojego pasa. Założył kask na moją głowę i zapalił silnik.
Kiedy wjechaliśmy na podjazd mojego domu, zeszłam z motoru i szybko ruszyłam w kierunku drzwi. Włożyłam klucze do zamka. Moja mama prawdopodobnie już śpi. Poczułam, jak czyjeś ręce owijają się wokół mojej talii. Pisk zaskoczenia wydobył się z moich ust. Niall przycisnął mnie plecami do drzwi. Klucze wypadły mi z dłoni. 
-Powinniśmy to powtórzyć w jak najbliższym czasie, kochanie - mruknął, po czym przycisnął swoje usta do moich. Moje ciało zamarło. - Trinity - mruknął, podgryzając moją dolną wargę, kiedy nie odwzajemniłam jego pocałunku. 
Jego ręce zsunęły się na mój tyłek, jeszcze bardziej przybliżając nasze biodra do siebie. Spowodowało to, że zaczęłam ciężko oddychać. Otworzyłam lekko moje usta, a jego język szybko się do nich wsunął. Czułam smak metalu, w jego dolnej wardze. Odsunął się i uśmiechnął. 
-Widzimy się jutro rano, zawiozę cię do szkoły. 
Opuścił swoje ręce w mojej talii i odszedł w kierunku swojego motoru. Pokręciłam głową, po czym schyliłam się, by podnieść swoje klucze. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk silnika. Podniosłam swój wzrok na chłopaka, a on puścił do mnie oczko i odjechał w dół ulicy. Zaklęłam pod nosem, wchodząc do domu. W kuchni świeciło się światło, więc moja mama musiała jeszcze nie spać. Powiesiłam moją kurtkę na jednym z wieszaków w korytarzu i poszłam w stronę miejsca, gdzie prawdopodobnie była moja mama.
-Wróciłam - powiedziałam cicho. 
-Więc, jak twoja randka? - odwróciła się w moją stronę. Jęknęłam. 
-Nie chcę o tym rozmawiać - pokręciłam głową, wzdychając. Zobaczyłam uśmieszek na jej twarzy. 
-Cóż, musiało być fajnie, bo nie mogliście się od siebie oderwać.
Zamarłam w miejscu. 
-On mnie pocałował. Nie podobało mi się to i tego nie odwzajemniłam - odpowiedziałam i wspięłam się na schody, by udać się do swojego pokoju. 
Wskoczyłam od prysznic. Chciałam pozbyć się wszystkich moich myśli, jeśli chodzi o dzisiejszy dzień. Wysuszyłam włosy i ubrałam moją piżamę, po czym wskoczyłam do łóżka. Nie chcę, żeby on tu jutro przychodził.
Następnego ranka obudziłam się o 6:30. Szybko zerwałam się z łóżka i popędziłam do mojej szafy. Wyciągnęłam z niej białą parę spodenek, czarno-turkusowy top z ćwiekami z przodu i lekko turkusowe Converse. Włosy związałam w koka, a na rzęsty nałożyłam tusz. Pobiegłam do łazienki umyć zęby. Na nos nałożyłam okulary, a w torbę zapakowałam moją, białą bluzę i wszystkie potrzebne mi książki. Telefon włożyłam do kieszeni, po czym pocałowałam moją mamę w policzek, na pożegnanie. Dźwięk klaksonu samochodu wypełnił moje uszy, wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam, że w samochodzie już czekają na mnie Toni i jego dwie przyjaciółki. 
-Wsiadaj, nieudacznico - krzyknął żartobliwie, kiedy wysiadł z samochodu. 
Uśmiechnęłam się i pomachałam Laurze i Viktorii.
-Gotowa? - zapytał mój kuzyn.
Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, gdy usłyszałam kolejny dźwięk klaksonu. 
-Cholera - szepnęłam.
Odwróciłem się powoli, aby zobaczyć czarny samochód zaparkowany na poboczu drogi.
-Kto to jest? - zapytała Viktoria.
Jak na zawołanie, Niall wyszedł ze swojego auta i oparł się o jego maskę. 
Zamknęłam oczy i jęknęłam, a Toni'emu opadła szczęka. 
-Co ci mówiłem? - syknął. Westchnęłam głęboko. 
-Wyjaśnię ci wszystko na lunch'u - obiecałam i ruszyłam w stronę samochodu Niall'a. 
-Twoi przyjaciele... boją się mnie? - zapytał, otwierając przede mną drzwi.
-Tak - odpowiedziałam i zapięłam swój pas. Zatrzymał się w połowie kroku. 
-A ty się mnie boisz, kochanie? - w jego oczach pojawiła się ciekawość.
-Nie.
-Powinnaś - uśmiechnął się złośliwie. 
Jechaliśmy w ciszy przez kilka minut. Spojrzałam na niego. Miał na sobie czarną koszulkę, ciemnoniebieskie dżinsy i parę czarnych VANS'ów. Różne tatuaże zaśmiecały jego ramiona i szyję. 
-Podoba ci się to, co widzisz? - jego głos przerwał moje myśli. 
-Dlaczego masz tak wiele tatuaży? - zapytałam.
Uśmiechnął się, ale swój wzrok cały czas skupiał na drodze. 
-Co cię to obchodzi? Myślałem, że nie chcesz mnie poznać i nie jesteś mną zainteresowana - oskarżył mnie. 
Przewróciłam oczyma.
-Bo nie jestem, ale skoro nie dajesz mi spokoju, to pomyślałam, że zapytam.
Jego uśmiech stał się jeszcze większy. 
-To długa historia. Pozostawię ją w tajemnicy to naszej jutrzejszej randki.
Prychnęłam śmiechem. 
-Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał zabrać mnie na randkę to najpierw dowiedz się, jak traktować kobietę. Nie lubimy być tak traktowane. 
Wkrótce wjechaliśmy na szkolny parking. Chodzę do tej placówki tylko dwa dni, a już pokazuję się z najgorszym chłopakiem z niej. Wszyscy będą o tym plotkować. Niall ustawił samochód i przeszedł na moją stronę. Otworzył moje drzwi i złapał mnie za rękę, stawiając na stopy. 
-Nie chcę, żebyś kręciła się wokół tego Asher'a - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Zmarszczyłam brwi. 
-Niby dlaczego? Jest jednym z moich przyjaciół.
Uśmiechnął się i zamknął drzwi. 
-Widziałem, jak na ciebie patrzy i nie podoba mi się to. Żaden chłopak nie może tak na ciebie patrzeć, z wyjątkiem mnie - wyszeptał do mojego ucha. 
Przekręciłam głowę w bok. 
-Jesteś strasznie zaborczy, w stosunku do kogoś, kto nie należy do ciebie - skomentowałam.
Chwycił moją dłoń i ciągnął mnie w stronę wejścia do szkoły. Wszyscy się na nas patrzyli, ale starałam się to ignorować. Zatrzymaliśmy się na szczycie schodów, Niall otworzył przede mną drzwi. 
-Będziesz moja, Trinity. Jeszcze nie wiem jak to się stanie, ale tak będzie. Jeśli Niall Horan czegoś chce, to to dostaje. 

Notka od autorki: Jak podoba wam się mroczny Niall?
_____
Jak widzicie dodałam dwie grafiki, które mam nadzieję pasują do treści opowiadania. Jeśli to wam odpowiada to mogę dodawać takie zdjęcia. Ja osobiście lubię takie coś, bo urozmaica to czytanie :) Rozdział jest długi, ja każdy zresztą. Mam nadzieję, że się wam podoba. Wiem, że tą scenę z pocałunkiem zawaliłam. Szczerze pierwszy raz coś takiego pisałam/tłumaczyłam i nie wyszło to zbyt fajnie. Przepraszam również za to, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale długo zeszło mi z jego tłumaczeniem. Wyrażajcie swoje opinie :) xx.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

TWO (STANDING UP)

Leżałam w łóżku, przewijałam YouTube i szukałam jakieś odcinku Janoskians, którego jeszcze nie oglądałam. I to był własnie problem, prawie wszystkie już widziałam! Jestem Amerykanką, ale miałam kilku Europejskich przyjaciół, którzy byli fanami tych chłopaków. Byli oni bardzo seksowni, nie wiem jak tutaj to nazywają, no i przede wszystkim zabawni. Byłam na jednym z ich koncertów i nie żałuję, że tma poszłam. To było niesamowite wydarzenie. Szum setek fanów krzyczących, będących w zasięgu dwudziestu kroków od chłopców. Byłam jedną z tych szczęśliwych dziewczyn w tym tłumie. To było doświadczenie na całe życie.
Moja mama zapukała do drzwi mojego pokoju, odrywając mnie od myśli. 
-Hej, Skarbie. Ktoś do ciebie przyszedł, mówią, że są od ciebie ze szkoły.
Spojrzałam na nią. 
-Oh, to Asher i Lee. Powiedz im, żeby tu przyszli. Mamy zamiar iść do kina - ogłosiłam. Moja mama uśmiechnęła się. 
-Jestem zadowolona, że tak szybko się dostosowałaś. Bądź w domu o 11, 11:30 najpóźniej.
Skinęłam głową, a ona odeszła. Chwilę później Lee i Asher weszli do mojego pokoju, rozglądając się po nim z zaciekawieniem. 
-Ładnie tu - skomplementowała Amelia. 
-Dziękuję - powiedziałam. 
Postanowiłam nie zmieniać swojego stroju; miałam na sobie szaro-biały sweter, pod nim top i parę dżinsów oraz białe buty firmy Nike.
-Więc, co mamy zamiar oglądać? - zapytałam, łapiąc mój telefon i wyprowadzając ich z pokoju. 
-Cóż, ja chcę zobaczyć 'Dark Knight Rises' ponownie, a Lee chce oglądać 'Warm Bodies' - skomentował Asher. 
-Widziałeś tego faceta? On jest wspaniały! - dodała Amelia. Roześmiałam się.
-Wychodzimy mamo, wrócę później - zawołałam, po czym we trójkę wyszliśmy z domu.
~~~~~*~~~~~
Szłam do kina za Asher'em i Lee. Było dosyć zimno, więc cieszyłam się, że zabrałam kurtkę. Udaliśmy się do podwójnych drzwi, by wejść do sali projekcji. Mijaliśmy właśnie stoisko z fast foodami. Kto płaci czterdzieści dolarów za jedzenie? Mogliśmy wejść do jakiegoś sklepu spożywczego po drodze. Zajęliśmy miejsca mniej więcej na środku, w których nie byliśmy otoczeni przez całujące się pary lub głośne dzieci. Wszyscy zgodziliśmy się, by obejrzeć 'Dark Knight Rises'. W sumie, to było przegłosowane dwa do trzech. Ja i Asher przeciwko Lee, która chciała oglądać 'Warm Bodies'. Była trochę zawiedziona, że nie pójdziemy oglądać jej filmu, ale pogodziła się z tym. 
Mam nadzieję, że w filmie będzie wiele rzeczy, które będą mi się podobały. Wzięłam gryza cukierka o smaku zielonego jabłka. 
-Następnym razem, ja wybieram film - mruknęła Lee. Asher i ja tylko ucieszyliśmy ją cicho, bo widzieliśmy, że film właśnie się zaczyna.
~~~~~*~~~~~
-TO BYŁO ŚWIETNE! - krzyknęłam w podnieceniu, kiedy wyszliśmy ze sali filmowej.
-Nie mogę kłamać. Bardzo podobał mi się ten film - dodała Lee.
Asher zaśmiał się i zarzucił ramię na nasze barki.
-Panie, które cieszą się z filmu takiego jak Batman? 
Zaśmiałam się. 
-Idioci.
Ja i Lee przytaknęłyśmy w zgodzie. Szliśmy przez parking w kierunku samochodu Asher'a. Było już strasznie ciemno, księżyc zawisł wysoko na niebie, rzucając lekkie światło na drogę wokół nas. Coś błyszczało w kącie mojego oka, spojrzałam w prawo. Zobaczyłam postań, która stała oparta o ścianę, niedaleko niej stał motor marki Harley. Wyglądał znajomo, ale z tak dużej odległości nie mogłam ustalić kto to. Głos Lee wyrwał mnie z zamyślenia. Spostrzegłam, że są daleko przede mną, a ja zostałam w tyle, więc podbiegłam do nich. 
-Cóż, jutro szkoła tak? - zapytała Lee, kiedy wsiadła już do samochodu. 
-Oczywiście, brakowało mi jej przez jakąś połowę dnia. Mam jutro chemię i rachunki - odpowiedziałam, gdy Asher wyjechał z parkingu. 
Mój żołądek warknął. 
-Mogłam kupić paczkę czipsów - powiedziałam z westchnieniem. 
-Czipsy? Nie podają ich w torbie. Są obok hamburgera lub niektórych ryb - wskazał Asher.
Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
-Nie... to frytki - wyjaśniłam.
-Frytki? - zapytała Lee.
-Muszę was wiele nauczyć. Dobra, czipsy różnią się od frytek tym, że są ciężkie, chrupiące i pakowane w torby.
-Oh, czipsy! Byłam trochę zdezorientowana, bo my mówimy na to 'frytki' tutaj.
Jęknęłam. 
-Dlaczego oni wymyślają do jednego słowa tak wiele znaczeń? Dlaczego nie możemy frytki i czipsy ziemniaczane? - zwróciłam się. Asher zachichotał. 
-Daj nam kilka lat i będziemy mówić tak jak ty.
Wkrótce wjechaliśmy na podjazd mojego domu.
-Dzięki za podwózkę! Widzimy się jutro, tak? - powiedziałam, zamykając drzwi.
-Podwieźć cię jutro do szkoły? - zapytał Asher. Pokręciłam głową. 
-Nie, dzięki. Pojadę z Toni'm i jego przyjaciółmi lub na mojej desce. Nic mi nie będzie.
Oni skinęli głowami. 
-Dobranoc! - krzyknęli, gdy Asher odjeżdżał już z mojego podjazdu. Ja udałam się do środka domu. 
-To, jak było? - zapytała moja mama, kończąc sprzątać salon. Uśmiechnęłam się. 
-Było fajnie, lubię ich.
Uśmiechnęła się. 
-Cieszę się, że tak szybko się zadomowiłaś kochanie. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Od czasu kiedy twój tata... - zaczęła, ale przerwała po chwili.
-Nie mamo. Nie teraz.
Uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie w czoło.
-Dobranoc, kochanie - powiedziała spokojnie, udając się do swojego pokoju. 
Z westchnieniem powędrowałam do mojej sypialni i zamknęłam drzwi. Wiedziałam dokładnie, co moja mama powie. Mówiła to ciągle, przez ostatnie pięć lat. '-Odkąd twój ojciec zmarł, nie będziesz sama. Nie będziemy tak szczęśliwe jak kiedyś. Chcę tylko, żebyś żyła swoim życiem, jak nastolatek, nie przejmując się tym całym smutkiem i gniewem.' To było dokładnie to, co mówiła, gdy przychodziłam ze szkoły po skończonych bijatykach. To była prawda. Miałam dużo stłumionego gniewu i problemy z ludźmi. Wszystko dlatego, że mój tata zginął chroniąc mnie. 
Rzuciłam kurtkę na krzesło, które stało pod biurkiem i wpełzłam do łózka, nie zważając na nich. Moja głowa opadła na poduszkę. 
~~~~~*~~~~~
Obudziłam się następnego ranka i z całej siły rzuciłam budzikiem o ścianę, żeby tylko przestał piszczeć. Z jękiem wstałam i udałam się do łazienki od razu myjąc zęby. Wyszczotkowałam włosy i podeszłam do mojej szafy. Wyciągnęłam z niej bluzkę na grubych ramiączkach w kolorze kości słoniowej, parę dżinsów, jasnobrązową, skórzaną kurtkę i parę kremowych klinów. Nałożyłam trochę biżuterii. Chwyciłam mój telefon i ładowarkę do niego, przed wyruszeniem do kuchni. Wzięłam z blatu torebkę z drugim śniadaniem, pocałowałam mamę w policzek i wyszłam na zewnątrz, gdzie czekał już na mnie Toni. Wsiadłam na miejsce pasażera i położyłam na podłodze moją torbę. Zapięłam pasy i wyciągnęłam z kosmetyczki eyeliner oraz tusz do rzęs. 
-Jak ty do cholery jesteś w stanie to zrobić? - zapytał Toni. Uśmiechnęłam się. 
-Kiedy nie chciałam się spóźnić do szkoły musiałam nauczyć się robić to w samochodzie, umiem się też malować podczas jechania na desce - wyjaśniłam, kiedy Toni odjechał z podjazdu. 
-Trinity, to Laura i Viktoria - zapowiedział Toni.
Laura miała brązowe włosy, niebieskie oczy i owalną twarz.
-Miło mi poznać - przywitałam się z uśmiechem.
-Trinity, jak to jest, że masz amerykański akcent? - zapytała Laura.
-No cóż, moja mama mieszkała w Londynie, a kiedy była ze mną w ciąży przeprowadziła się do mojego taty, do Ameryki. Po kilku latach zdobyła amerykański akcent, chyba mam to po niej - pokryłam moje usta błyszczykiem i wpuściłam do oczu kilka kropelek płynu, żeby ukryć moje zmęczenie. 
-A twój tata ma amerykański akcent? - zapytała Viktoria. Poczułam, że tworzy mi się wielka kula w gardle. 
-Nie, on miał irlandzki akcent - powiedziałam cicho, biorąc łyk wody z małej butelki. Dziewczyny zrozumiały o co chodzi i wycofały się z rozmowy, ze zrozumieniem. 
Przez całą drogę słuchałam jak dziewczyny rozmawiały o swoim życiu, o planach na weekend, o swoich byłych chłopakach i o ich życiu szkolnym. Cały czas milczałam, patrząc przez okno. W tle ich rozmów słyszałam różne piosenki, które wydobywały się z radia. 
Wkrótce dotarliśmy pod szkołę, a Toni zaparkował na szkolnym placu. Wysiadałam z samochodu, machając na pożegnanie Laurze, Viktorii i mojemu kuzynowi. Weszłam do szkoły, od razu kierując się do mojej szafki. Widziałam jak Asher opierał się o nią. Uśmiechnęłam się. 
-Dzień dobry Trin! - przywitał mnie radośnie. Zrobił mi przejście, bym mogła spokojnie dostać się do mojej szafki. 
-Dzień dobry - wyciągnęłam z niej potrzebne mi książki i ją zamknęłam. - Gdzie jest Lee? - zapytałam z ciekawością, widząc, że dziewczyny nie ma w pobliżu. 
-Jest w domu, chora. Jakieś zatrucie żołądka - wyjaśnił.
Westchnęłam i wyciągnęłam mój telefon. 
Do: Lee. 'Mam nadzieję, że czujesz się lepiej!'
-Widzimy się na lunchu, tak? - zapytał Cody. Skinęłam głową. 
-Tak, będę czekać na schodach - powiedziałam i odeszłam wzdłuż korytarza. 
Zaczęłam szukać mojego planu lekcji, gdy nagle poczułam silny ból w ramieniu. Moje ciało zatrzęsło się powodując, że wszystkie rzeczy wypadły mi z rąk. Chwyciłam się za ramię i zaklęłam pod nosem. 
-Patrz, gdzie chodzisz! - krzyknął czyjś głos. Spojrzałam w górę, żeby zobaczyć chłopaka o czarnych włosach. 
-Ja? To ty na mnie wpadłeś, debilu. Następnym razem uważaj, do cholery! - krzyknęłam. 
Poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię i przyciąga do siebie. Znajoma twarz stanęła między mną, a facetem, który we mnie uderzył.
-Słuchaj, facet proponuję przeprosić panią, pomóc zebrać jej rzeczy i odejść stąd jak najszybciej - powiedział Niall, patrząc tego gościa. Jego przyjaciel spojrzał na niego groźnie, a w oczach chłopaka z brązowymi włosami od razu zobaczyłam strach. 
-Przepraszam. Zagapiłem się, to moja wina - powiedział, zbierając moje rzeczy i mi je oddając.
-Uh... dzięki? - odpowiedziałam, ale bardziej zabrzmiało to jak pytanie. 
-Dobra, niech to się więcej nie powtórzy - zagroził Niall. Odwrócił się twarzą do mnie - Zobaczymy się wkrótce Trinity - zakomunikował, przed opuszczeniem korytarza. Wciąż analizując to co stało się przed chwilą, weszłam do klasy i usiadłam przy jeden z wolnych ławek. 
-Dzień dobry, klaso - przywitała nas nauczycielka, klaszcząc w dłonie. 
Klasa jęknęła w odpowiedzi, a nauczycielka przesunęła dłońmi po włosach, uśmiechając się przy tym radośnie. Z mojego plany wyczytałam, że miała na nazwisko Sillia. Toni mówił, że pomimo jej wyglądu nie jest zbyt miłym nauczycielem. 
-Dobrze, klaso. Dzień, na którzy wszyscy czekali, właśnie nadszedł. Zostało tylko półtora miesiąca do opuszczenia szkoły, więc czekają was testy. Z chemii zamiast pisania testów będziecie oddawać projekty - oznajmiła radośnie, podczas gdy klasa wydała się niezadowolona. Westchnęłam i spojrzałam w dół, na moją kartkę. Zapełniła się niewyjaśnionymi rysunkami i bazgrołami. 
-W parach! - krzyknęła pani Sillia. Wszyscy przez chwilę patrzyli na nią zaszokowani. 
-Czy to jakiś żart? - zapytał jeden chłopak, który siedział kilka ławek od mojej. Nauczycielka zachichotała.
-Nie, poważnie. Dobierzcie się w pary - odparła. 
Wszyscy zaczęli biegać po klasie, znajdując przy tym wybrane do współpracy przez siebie osoby. Ja pozostałam na swoim miejscu, patrząc ze zdziwieniem na innych. Spojrzałam na panią Sillię, która aktualnie rozmawiała z Niall'em. Nagle chłopak wyszedł z klasy, razem ze swoimi rzeczami.
*Później.*
-Stawił cię za tobą, a potem się do ciebie odezwał? - zapytała Lee, w słuchawce mojego telefonu. 
-Tak, to było takie dziwne - odpowiedziałam i zanurzyłam palec w słoiku Nutelli. 
-To bardzo dziwne, Niall nigdy nie jest dla nikogo miły. Nie widziałaś go w akcji. Wszyscy w szkole się go boją, nawet kilku nauczycieli. Słyszałam, że w swojej starej szkole pobił jednego z trenerów. Przez to musiał iść na jakąś terapię.
Westchnęłam. 
-Lee, to tylko plotki.
Usłyszałam, jak ktoś krzyczy moje imię na dole. Chwyciłam mój telefon i zeszłam po schodach. 
-Moja mama coś ode mnie chce - powiedziałam, kiedy doszłam do salonu. Zatrzymałam się w pół kroku, gdy zobaczyłam kto jest w moim domu. Moje oczy rozszerzyły się. Jak, Niall znalazł się w moim domu?! 
-Kochanie, ten chłopiec przyszedł do ciebie. Nie wiedziałam, że będziecie robili projekt z chemii w parach - powiedziała z wyrzutem. Przewróciłam oczyma, a ona wyszła z salonu. 
-Dobra, dziękuję za to co zrobiłeś w szkole, ale to jest trochę przerażające. Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? - zapytałam, umieszczając dłonie na moich biodrach. Niall się uśmiechnął. 
-Studencki katalog, kochanie. Wszystko, co musiałem zrobić, to powiedzieć pani Jones, że robimy razem projekt z chemii - odpowiedział. Uszczypnęłam się w grzbiet nosa. 
-Odpowiedz. Dlaczego tu jesteś? Nie robię mojego projektu z partnerem. Robiłam go z mojej starej szkole, więc nie muszę robić drugi raz - wyjaśniłam. Niall uśmiechnął się krzywo. 
-Zaintrygowałaś mnie, więc chcę zabrać cię na kolację - odparł. Uniosłam moje brwi do góry. 
-Nie znam cię - powiedział, krzyżując ramiona na piersi. Zrobił krok w moją stronę. 
-Zawsze możesz mnie poznać.
Zmarszczyłam brwi. 
-A co jeśli nie chcę cię poznać? Nie przyszło ci do głowy, że mogę być lesbijką? - odpowiedziałam. Zaśmiał się, kręcąc głową. 
-To nie było trudne do przewidzenia, kochanie - odparł, a jego ciemnoniebieskie oczy napotkały moje. 
-Nie mam ochoty się tobą interesować, proszę zostaw mnie w spokoju - powiedziałam najgrzeczniej jak potrafiłam. Uśmiechnął się.
-Zawsze mam to, czego chcę - odrzekł, zgarniając moje włosy z twarzy. Szybko strzepnęłam jego rękę. 
-Nie - zakomunikowałam powoli, mając nadzieję, że zrozumie. Zaśmiał się ponuro. 
-Kochanie, będę po ciebie o dziewiątej. Nie każ mi na ciebie czekać. Nie jestem za bardzo cierpliwą osobą - powiedział, po czym wyszedł z mojego domu, zamykając za sobą drzwi. 
Powoli przyłożyłam swój telefon do ucha. 
-Lee? - zapytałam cicho. - Myślę, że mam randkę z Niall'em Horan'em.

Notatka od autorki: Okej... rozdział drugi. Możecie decydować. Mam dodawać rozdziały często, a krótkie, czy rzadko, a długie?

_____
Macie kolejny rozdział. Jak widzicie zaczęło się już coś dziać :D Mam nadzieję, że wam się podoba :) Bardzo proszę o komentarze, bo to motywuje do dalszego tłumaczenia :) xx.

czwartek, 12 grudnia 2013

ONE (TROUBLE)

Wpatrywałam się w duży, szkolny budynek, kiedy zaparkowałam samochód na szkolnym parkingu. Zostało kilka miesięcy do końca roku szkolnego, czyli mojego ostatniego roku w liceum. Chwyciłam moją torbę oraz deskę i zatrzasnęłam drzwi. Obserwowałam szkolny dziedziniec w poszukiwaniu mojego kuzyna Antoinette'a, którego ludzie często nazywali Toni'm. Ta szkoła była ogromna, na oko miała jakieś trzy piętra. Z każdej możliwej strony otaczały ją drzewa. Westchnęłam ciężko, patrząc na mój strój. Miałam na sobie zwykły top, ciemne spodenki, czarne buty firmy VANS. Zakręcone, przy końcach włosy opadały na moje ramiona. Para srebrnych okularów przeciwsłonecznych chroniła moje oczy przed słońcem. 
Toni odprowadził mnie do sekretariatu, gdzie dostałam plan lekcji. Następnie udałam się, by odnaleźć moją szafkę. Odnalazłam właściwą. 
-Zobaczymy się na lunchu, tak? - moje oczy rozszerzyły się.
-Czekaj... co? - zapytałam zdezorientowana.
-Do zobaczenia! - powiedział i odszedł w nie znanym mi kierunku. 
Westchnęłam. To było w stylu mojego kuzyna, zostawić mnie na zdezorientowaną na środku ruchliwego korytarza. Podniosłam białą kartkę, którą trzymałam w ręku na wysokość moich oczu i zaczęłam lustrować ją wzrokiem. Zaraz miała się zacząć trzecia godzina lekcyjna. 
Plastyka. Piętro 2, pokój 128; Pani Clemens.
Szłam niekończącym się korytarzem, patrząc na numer każdych drzwi, aż znalazłam odpowiednią klasę. Weszłam do środka. Pomieszczenie nie było zbyt duże, mimo to widziałam tam wiele różnych prac. Podeszłam do biurka nauczycielki. 
-Erm... Dzień dobry, jestem... - zaczęłam, lecz kobieta przerwała mi z uśmiechem.
-Trinity Foster, nowa uczennica - dokończyła, a ja zaśmiałam się nerwowo.
-Wieści szybko się tu rozchodzą - odpowiedziałam. Uśmiechnęła się.
-To małe miasteczko. Miło jest cię spotkać, kochanie. Jestem Pani Clemens, ale możesz nazywać mnie Pani C. Jesteś z Ameryki, tak? 
Skinęłam głową. 
-Wspaniale. Usiądź w ławce za Amelią i Cody'm. Amelia, Cody podnieście ręce - nakazała. 
Patrzyłam na to jak dziewczyna z czerwonymi, kręconymi włosami i piegami na twarzy oraz chłopak z czarnymi włosami postawionymi do góry, podnoszą ręce. Podeszłam do wyznaczonej mi ławki, ignorując zaciekawione spojrzenia uczniów. Tak jest zawsze, kiedy przybywa nowa osoba do klasy. Patrzą na ciebie cały czas, aż w końcu przyzywają się do twojej obecności. Pewnie będę cały czas tą 'nową', aż nie przybędzie jakaś nowa osoba. 
Usiadłam za ławką Amy i Carl'a? Nie, to była Amelia i Cody? Tak chyba brzmiało jego imię. 
-Więc, skąd jesteś? - zapytała Amelia, zakładając kosmyk włosów za ucho. 
-Nowy Jork - odpowiedziałam, a ona się uśmiechnęła. 
-Cóż, ja jestem Amelia, ale możesz mówić do mnie Lee, a to jest Cody, lecz woli by nazywano go Asher - wyjaśniła dziewczyna. Asher uśmiechnął się i podał mi rękę. 
-Miło poznać tak ładną dziewczynę - powiedział z uśmieszkiem.
Amelia popchnęła go lekko. 
-Jesteś bezczelny, debilu! Nie przejmuj się nim, on tak zawsze. 
Zaśmiałam się lekko. 
-Nawet nie planowałam - powiedziałam cicho.
-Czy ja właśnie dostałem kosza? Co za rozczarowanie - Asher zawołał gwałtownie, powodując u mnie śmiech. 
-Nie jesteś nieśmiała, co? - zapytała Lee.
Pokręciłam głową. 
-Po prostu bardzo wolno się przyzwyczajam. Na razie przyzwyczaiłam się tylko do tego, że jeździ się tu po lewej stronie drogi, a nie po prawej.
Lee zaśmiała się.
-Nie czuj się źle. Ja miałam to samo, kiedy odwiedzałam rodzinę w Stanach. Podczas jazdy taksówką musiałam zamknąć oczy, bo jechaliśmy po prawej stronie. Myślałam, że zaraz spowodujemy wypadek! - wyjaśniła. 
-Więc, czemu przeprowadziłaś się z Ameryki? - spytał Asher, kiedy zaczął rysować coś na kartce papieru. 
-Sprawiałam lekkie kłopoty w domu, więc mama pomyślała, że mogłabym zamieszkać tutaj z jej siostrą i rodziną.
Lee spojrzała na mnie. 
-Masz jakąś rodzinę w tej szkole? 
Skinęłam głową. 
-Antoinette Sinclair.
Zadzwonił dzwonek, który poinformował nas, że możemy udać się na lunch.
-Jak chcesz to możemy pokazać ci kafeterię, lub możesz zjeść z nami poza kampusem - zaproponował Asher. 
-Uh, najpierw pójdziemy do kawiarni, żebym mogła powiedzieć Toni'emu, gdzie się udaję.
Skinęli głowami i wprowadzili mnie w tłum głodnych studentów. 
Kafeteria była... miła. Na środku były porozstawiane stoliki, a w jednym z rogów znajdowała się wielka lada, skąd były wydawane posiłki. Wszystko wyglądało lepiej niż w mojej starej szkole. Była ogromna, ale mimo to szybko znalazłam Toni'ego. 
-Jak minęła ci część pierwszego dnia? - zapytał mój rozpromieniony kuzyn. Ja również się uśmiechnęłam. 
-Zaskakująco dobrze, czego się nie spodziewałam. Idę jeść z Asher'em i Lee, więc do zobaczenia później - wyjaśniłam.
Spojrzał przez moje ramię, na dwie wskazane przeze mnie osoby.
-Dobrze, do zobaczenia później.
Skinęłam głową i odeszłam w kierunku moich dwóch nowych przyjaciół.
-Co będziemy jeść? - zapytałam zaciekawiona. 
-Do jednego z moich ulubionych bistro w dół ulicy - odpowiedziała Lee, kiedy dotarliśmy do mojej szafki. Wzięłam z niej moją deskorolkę.
-Okej.
Zamknęłam moją szafkę na kluczyk i udałam się razem z nimi do wyjścia. 
-Jak dobrze być na zewnątrz kampusu. Widzisz to nie wyraźne miejsce? - spytał Asher. Skinęłam głową. 
-To jest dolina śmierci - wyjaśnił.
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczyma. 
-Dolina śmierci, jak w Królu Lwie? 
Asher skinął głową. 
-To miejsce gdzie nie chciałabyś być, lepiej nigdy tam nie idź.
-Dzięki za radę - wymamrotałam, patrząc na mój telefon. 
Brak nowych wiadomości tekstowych.
-Och cholera. Zostawiłam mój telefon w szafce, zaraz będę z powrotem - ogłosiła Lee i znów weszła do szkoły.
Asher zeszdł w dół schodów i usiadł na ich końcu, usiadłam obok niego. 
-Więc, dlaczego cię wyrzucili? - spytał chłopak. 
Wypuściłam głębokie westchnienie. 
-Powiedzmy, że nie byłam wzorową uczennicą. Jest kilka rzeczy, na przykład to, że czasami w ogóle nie pojawiałam sie w szkole, lub się spóźniałam. Moje problemy w domu przelewały się na te w szkole. Kiedyś dziewczyny ze szkoły sprowokowały mnie i wszczęła się bójka, za co zostałam zawieszona. Raz wróciłam do domu i dowiedziałam się, że zostałam wyrzucona za złe opinie i małą frekfencję.
Asher zachichotał. 
-Więc chyba nie jesteś taką słodką dziewczynką, jak mówili.
Spojrzałam na niego.
-Co masz na myśli? - przeczesałam dłonią swoje włosy. 
-Cóż, to małe miasto. Wieści szybko się rozchodzą, wiedzieliśmy, że tu przybędziesz zanim się tu pojawiłaś. Wiedzieliśmy, jak masz na imię. Twój kuzyn był strasznie zadowolony, kiedy dowiedział się, że przyjedziesz. Wszystkim rozgłaszał, że będziesz się tu uczyć, tak więc były różne pogłoski - wyjaśnił. 
Wzruszyłam ramionami. 
-Byłam grzeczna, ale za bardzo denerwowali mnie ludzie wokół mnie, więc stałam się tą złą.
Asher pokręcił głową. 
-Nie myślę, że jesteś zła. Myślę, że jesteś dobrym człowiekiem, tylko nie chcesz by inni to widzieli.
Spojrzałam na niego. 
-Ty próbujesz mnie rozgryźć, czy coś? - zapytałam.
Uśmiechnął się lekko, patrząc na chmury. Mijało nas wielu uczniów, ale nie zwracałam na to uwagi.
-Moja mama jest psychologiem, to mimowolne - mruknął. Zaśmiałam się. 
-Okej, mam telefon. Chodźmy - ogłosiła Lee, stojąc przed nami ze swoją komórką w ręku. Wstałam na równe nogi, po chwili Asher zrobił to samo i wszyscy troje udaliśmy się do samochodu Amelii.
*
Zjedliśmy pyszny lunch, rozmawiając, poznając siebie nawzajem i śmiejąc się głośno. To mój pierwszy dzień w szkole, a oni byli dla mnie tacy mili. Wydawało się, że ludzie tutaj są lepsi od tych w Ameryce. Po skończonym posiłku udaliśmy się z powrotem do szkoły. Zdałam sobie sprawę, że jedzenie w tym bistro było codziennym zającem Lee i Asher'a. Po pierwszym dniu spędzonym z nimi, wiedziałam, że mogę na nich liczyć i, że tworzymy silną przyjaźń. 
Dowiedziałam się, że Asher zawsze rozbawiał wszystkich w klasie, był inteligentny. Cały czas wygląda na zamyślonego, gapi się w przestrzeń. Jego twarz wtedy wyrażała skupienie i koncentrację, całkiem inny niż ten, który miał zwykle. Był ochroną dla swoich przyjaciół, w tym również dla Lee. Był artystyczną oraz tajemniczą duszą. Miał szmaragdowe oczy i czarne włosy. 
Amelia, lub Lee wydawało się, że zawsze ma kłopoty. Była inteligentna. Posiadała to spojrzenie, które mówiło, że jest słodką, miłą dziewczynką, która zrobi wszystko, co jej każesz. Nigdy nie oczekiwałaby, żebyś coś dla niej zrobił. Nosiła okulary, które dodawały jej elegancji. Jej rodzice byli bogaci i mieli wysokie oczekiwania, co do ich córki. Miała iść na Harvard, jesienią tego roku, kiedy skończy liceum. Posiadała ogromną wiedzę, więc zasługiwał na to, by się tam dostać. Należała do koła dyskusyjnego. W sumie się nie dziwię, była bardzo kłótliwa i potrafiła nieźle dyskutować. 
Zostawiłam Lee i Asher'a pod klasą, w której teraz mają lekcję, a sama udałam się w głąb korytarza. 
Angielski. Piętro 3, pokój 164; Pani Davis. 
Weszłam do klasy i podeszłam do biurka nauczycielki. Musiałam wszystkich moich nauczycieli poinformować, że jestem nową uczennicą. 
-Ah, ty pewnie musisz być Trinity. Swoją drogą, piękne imię. Jestem pani Davis, ale możesz mówić do mnie Ramona - wyjaśniła brunetka.
Musiała niedawno dostać tu pracę, wyglądała tak młodo. Miała piękne falowane włosy, które opadały jej na ramiona. Posiadała jasnobrązowe oczy i pełne usta. Była piękna. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. 
-Możesz usiąść koło Zayn'a, na tyłach - wskazała Ramona. 
Skinęłam głową i udałam się na miejsce obok chłopaka z czarnymi własami postawionymi do góry oraz pięknymi, różowymi ustami. Na jego prawej ręce od dłoni do łokcia widniały tatuaże, miał również czarne kolczyki w uszach. Położyłam moją torbę i deskorolkę na ziemi, obok moich stóp. 
Chłopak z blond włosami i brązowymi oczami odwrócił się twarzą do mnie.
-Więc, jesteś z Ameryki? - zapytał z uśmiechem. 
Powoli skinęłam głową, zastanawiając się, czemu on do mnie mówi.
-Lubię dziewczyny z Amerykańskim akcentem - zakończył z cwaniackim uśmieszkiem. 
Czy tutaj wszyscy tak się zachowują? Najpierw Asher, teraz on. Chłopak z kręconymi włosami westchnął i spojrzał na nas. 
-Andrew, przestań się tak zachowywać do cholery - miał szmaragdowe oczy i niski, głęboki głos z akcentem. Był Brytyjczykiem, nie Irlandczykiem, co było powszechne w tej szkole. 
Blondyn Andrew, zadrwił. 
-Jesteś jedynym, który mówi, Harry.
-Chcesz coś jeszcze powiedzieć, palancie? - wyzwał cicho. 
Byłam lekko przerażona. Andew pokręcił głową z szeroko otwartymi oczami i wrócił z powrotem do pracy, ale przedtem dyskretnie puścił do mnie oczko. 
Przewróciłam oczami i położyłam głową na ławce. Naprawdę nie chciałam mieć do czynienia z zalotami chłopaków, w tym momencie. Zrobiłam małe notatki podczas lekcji, nie chciałam, żeby nauczycielka pomyślała, że nic nie robię na lekcji.
Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek, informujący nas o zakończeniu dzisiejszych lekcji, prawie wybiegłam z klasy. Wepchałam wszystkie książki do mojej szafki, nie były potrzebne mi w domu, bo nie miałam żadnej pracy domowej. Na drodze na zewnątrz zauważyłam Lee i Asher'a. 
-Co masz zamiar robić dziś po południu? - zapytał Asher. Wzruszyłam ramionami. 
-Rozpakowałam już wszystkie moje rzeczy, więc chyba nic. Nie mam co tutaj robić, więc... - odpowiedziałam. Lee zaśmiała się. 
-Cóż, idziemy do kina, jeśli chcesz to możesz do nas dołaczyć - powiedziała, a ja się uśmiechnęłam. 
-Daj mi swój numer, a ja dam ci mój adres - odpowiedziałam. Zapisałam na moim iPhone numery ich obojga. 
Wyszłam z Lee i Asher'em na zewnątrz, gdzie się rozdzieliliśmy. Amelia poszła do swojego samochodu, Cody na autobus. 
Stałam na szczycie schodów, lustrując wzrokiem dziedziniec szkoły, kiedy zobaczyłam jego. Ubrany był w szarką koszulę, pod którą widniała biała koszulka. Widziałam liczne tatuaże, wystające koszulki. Zauważyłam kolczyki w jego uszach oraz w wardze. Miał na sobie jasnoniebieskie dżinsy oraz białe Vansy. Między jego różowymi wargami był umiejscowiony papieros. To co zdziwiło mnie najbardziej to nie jego styl, tatuaże, piercing, czy to, że pali papierosy, jednak jego uderzająco niebieskie oczy. Patrzył nimi wprost w moje.
-Kto to jest? - zapytałam zaciekawiona. 
-To Niall Horan. Trzymaj się od niego z daleka. Samo przebywanie z nim wróży kłopoty. 
Kiedy Toni spojrzał na Niall'a, ten od razu odwrócił wzrok i odszedł do grupki swoich przyjaciół. Usłyszałam dźwięk jego motocykla, po czym dojechał spod szkoły. Spojrzałam w stronę pozostałych chłopców. 
Rozpoznałam dwóch z nich, Zayn'a i Harry'ego z lekcji angielskiego. Zayn zgasił swojego papierosa depcząc go butem, podchodząc spacerem do samochodu, a reszta zrobiła to samo. 
-Mówię serio, Trin. On jest niebezpieczny, a ja nie chcę, żeby stała ci się krzywda - ostrzegł Toni. 
Spojrzałam na niego. 
-Nie jestem głupia, Toni. Tylko zapytałam, kto to - powiedziałam defensywnie. Przewrócił oczami.
-Widziałem jak na nich patrzysz. Z ciekawości robi się różne głupoty, po prostu... trzymaj się od niego z daleka. 
Westchnęłam, kiwając głową i udałam się za nim do jego samochodu. 

_____
Wow, ten rozdział jest serio długi :) Ale mogę was zapewnić, że prawie każdy następny taki będzie. Mam nadzieję, że to wam pasuje, bo chyba każdy lubi czytać dłuuugie rozdziały :) 
Podoba wam się? Wyraźcie swoją opinię w komentarzu :) 
xx.