Wpatrywałam się w duży, szkolny budynek, kiedy zaparkowałam samochód na szkolnym parkingu. Zostało kilka miesięcy do końca roku szkolnego, czyli mojego ostatniego roku w liceum. Chwyciłam moją torbę oraz deskę i zatrzasnęłam drzwi. Obserwowałam szkolny dziedziniec w poszukiwaniu mojego kuzyna Antoinette'a, którego ludzie często nazywali Toni'm. Ta szkoła była ogromna, na oko miała jakieś trzy piętra. Z każdej możliwej strony otaczały ją drzewa. Westchnęłam ciężko, patrząc na mój strój. Miałam na sobie zwykły top, ciemne spodenki, czarne buty firmy VANS. Zakręcone, przy końcach włosy opadały na moje ramiona. Para srebrnych okularów przeciwsłonecznych chroniła moje oczy przed słońcem.
Toni odprowadził mnie do sekretariatu, gdzie dostałam plan lekcji. Następnie udałam się, by odnaleźć moją szafkę. Odnalazłam właściwą.
-Zobaczymy się na lunchu, tak? - moje oczy rozszerzyły się.
-Czekaj... co? - zapytałam zdezorientowana.
-Do zobaczenia! - powiedział i odszedł w nie znanym mi kierunku.
Westchnęłam. To było w stylu mojego kuzyna, zostawić mnie na zdezorientowaną na środku ruchliwego korytarza. Podniosłam białą kartkę, którą trzymałam w ręku na wysokość moich oczu i zaczęłam lustrować ją wzrokiem. Zaraz miała się zacząć trzecia godzina lekcyjna.
Plastyka. Piętro 2, pokój 128; Pani Clemens.
Szłam niekończącym się korytarzem, patrząc na numer każdych drzwi, aż znalazłam odpowiednią klasę. Weszłam do środka. Pomieszczenie nie było zbyt duże, mimo to widziałam tam wiele różnych prac. Podeszłam do biurka nauczycielki.
-Erm... Dzień dobry, jestem... - zaczęłam, lecz kobieta przerwała mi z uśmiechem.
-Trinity Foster, nowa uczennica - dokończyła, a ja zaśmiałam się nerwowo.
-Wieści szybko się tu rozchodzą - odpowiedziałam. Uśmiechnęła się.
-To małe miasteczko. Miło jest cię spotkać, kochanie. Jestem Pani Clemens, ale możesz nazywać mnie Pani C. Jesteś z Ameryki, tak?
Skinęłam głową.
-Wspaniale. Usiądź w ławce za Amelią i Cody'm. Amelia, Cody podnieście ręce - nakazała.
Patrzyłam na to jak dziewczyna z czerwonymi, kręconymi włosami i piegami na twarzy oraz chłopak z czarnymi włosami postawionymi do góry, podnoszą ręce. Podeszłam do wyznaczonej mi ławki, ignorując zaciekawione spojrzenia uczniów. Tak jest zawsze, kiedy przybywa nowa osoba do klasy. Patrzą na ciebie cały czas, aż w końcu przyzywają się do twojej obecności. Pewnie będę cały czas tą 'nową', aż nie przybędzie jakaś nowa osoba.
Usiadłam za ławką Amy i Carl'a? Nie, to była Amelia i Cody? Tak chyba brzmiało jego imię.
-Więc, skąd jesteś? - zapytała Amelia, zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Nowy Jork - odpowiedziałam, a ona się uśmiechnęła.
-Cóż, ja jestem Amelia, ale możesz mówić do mnie Lee, a to jest Cody, lecz woli by nazywano go Asher - wyjaśniła dziewczyna. Asher uśmiechnął się i podał mi rękę.
-Miło poznać tak ładną dziewczynę - powiedział z uśmieszkiem.
Amelia popchnęła go lekko.
-Jesteś bezczelny, debilu! Nie przejmuj się nim, on tak zawsze.
Zaśmiałam się lekko.
-Nawet nie planowałam - powiedziałam cicho.
-Czy ja właśnie dostałem kosza? Co za rozczarowanie - Asher zawołał gwałtownie, powodując u mnie śmiech.
-Nie jesteś nieśmiała, co? - zapytała Lee.
Pokręciłam głową.
-Po prostu bardzo wolno się przyzwyczajam. Na razie przyzwyczaiłam się tylko do tego, że jeździ się tu po lewej stronie drogi, a nie po prawej.
Lee zaśmiała się.
-Nie czuj się źle. Ja miałam to samo, kiedy odwiedzałam rodzinę w Stanach. Podczas jazdy taksówką musiałam zamknąć oczy, bo jechaliśmy po prawej stronie. Myślałam, że zaraz spowodujemy wypadek! - wyjaśniła.
-Więc, czemu przeprowadziłaś się z Ameryki? - spytał Asher, kiedy zaczął rysować coś na kartce papieru.
-Sprawiałam lekkie kłopoty w domu, więc mama pomyślała, że mogłabym zamieszkać tutaj z jej siostrą i rodziną.
Lee spojrzała na mnie.
-Masz jakąś rodzinę w tej szkole?
Skinęłam głową.
-Antoinette Sinclair.
Zadzwonił dzwonek, który poinformował nas, że możemy udać się na lunch.
-Jak chcesz to możemy pokazać ci kafeterię, lub możesz zjeść z nami poza kampusem - zaproponował Asher.
-Uh, najpierw pójdziemy do kawiarni, żebym mogła powiedzieć Toni'emu, gdzie się udaję.
Skinęli głowami i wprowadzili mnie w tłum głodnych studentów.
Kafeteria była... miła. Na środku były porozstawiane stoliki, a w jednym z rogów znajdowała się wielka lada, skąd były wydawane posiłki. Wszystko wyglądało lepiej niż w mojej starej szkole. Była ogromna, ale mimo to szybko znalazłam Toni'ego.
-Jak minęła ci część pierwszego dnia? - zapytał mój rozpromieniony kuzyn. Ja również się uśmiechnęłam.
-Zaskakująco dobrze, czego się nie spodziewałam. Idę jeść z Asher'em i Lee, więc do zobaczenia później - wyjaśniłam.
Spojrzał przez moje ramię, na dwie wskazane przeze mnie osoby.
-Dobrze, do zobaczenia później.
Skinęłam głową i odeszłam w kierunku moich dwóch nowych przyjaciół.
-Co będziemy jeść? - zapytałam zaciekawiona.
-Do jednego z moich ulubionych bistro w dół ulicy - odpowiedziała Lee, kiedy dotarliśmy do mojej szafki. Wzięłam z niej moją deskorolkę.
-Okej.
Zamknęłam moją szafkę na kluczyk i udałam się razem z nimi do wyjścia.
-Jak dobrze być na zewnątrz kampusu. Widzisz to nie wyraźne miejsce? - spytał Asher. Skinęłam głową.
-To jest dolina śmierci - wyjaśnił.
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczyma.
-Dolina śmierci, jak w Królu Lwie?
Asher skinął głową.
-To miejsce gdzie nie chciałabyś być, lepiej nigdy tam nie idź.
-Dzięki za radę - wymamrotałam, patrząc na mój telefon.
Brak nowych wiadomości tekstowych.
-Och cholera. Zostawiłam mój telefon w szafce, zaraz będę z powrotem - ogłosiła Lee i znów weszła do szkoły.
Asher zeszdł w dół schodów i usiadł na ich końcu, usiadłam obok niego.
-Więc, dlaczego cię wyrzucili? - spytał chłopak.
Wypuściłam głębokie westchnienie.
-Powiedzmy, że nie byłam wzorową uczennicą. Jest kilka rzeczy, na przykład to, że czasami w ogóle nie pojawiałam sie w szkole, lub się spóźniałam. Moje problemy w domu przelewały się na te w szkole. Kiedyś dziewczyny ze szkoły sprowokowały mnie i wszczęła się bójka, za co zostałam zawieszona. Raz wróciłam do domu i dowiedziałam się, że zostałam wyrzucona za złe opinie i małą frekfencję.
Asher zachichotał.
-Więc chyba nie jesteś taką słodką dziewczynką, jak mówili.
Spojrzałam na niego.
-Co masz na myśli? - przeczesałam dłonią swoje włosy.
-Cóż, to małe miasto. Wieści szybko się rozchodzą, wiedzieliśmy, że tu przybędziesz zanim się tu pojawiłaś. Wiedzieliśmy, jak masz na imię. Twój kuzyn był strasznie zadowolony, kiedy dowiedział się, że przyjedziesz. Wszystkim rozgłaszał, że będziesz się tu uczyć, tak więc były różne pogłoski - wyjaśnił.
Wzruszyłam ramionami.
-Byłam grzeczna, ale za bardzo denerwowali mnie ludzie wokół mnie, więc stałam się tą złą.
Asher pokręcił głową.
-Nie myślę, że jesteś zła. Myślę, że jesteś dobrym człowiekiem, tylko nie chcesz by inni to widzieli.
Spojrzałam na niego.
-Ty próbujesz mnie rozgryźć, czy coś? - zapytałam.
Uśmiechnął się lekko, patrząc na chmury. Mijało nas wielu uczniów, ale nie zwracałam na to uwagi.
-Moja mama jest psychologiem, to mimowolne - mruknął. Zaśmiałam się.
-Okej, mam telefon. Chodźmy - ogłosiła Lee, stojąc przed nami ze swoją komórką w ręku. Wstałam na równe nogi, po chwili Asher zrobił to samo i wszyscy troje udaliśmy się do samochodu Amelii.
*
Zjedliśmy pyszny lunch, rozmawiając, poznając siebie nawzajem i śmiejąc się głośno. To mój pierwszy dzień w szkole, a oni byli dla mnie tacy mili. Wydawało się, że ludzie tutaj są lepsi od tych w Ameryce. Po skończonym posiłku udaliśmy się z powrotem do szkoły. Zdałam sobie sprawę, że jedzenie w tym bistro było codziennym zającem Lee i Asher'a. Po pierwszym dniu spędzonym z nimi, wiedziałam, że mogę na nich liczyć i, że tworzymy silną przyjaźń.
Dowiedziałam się, że Asher zawsze rozbawiał wszystkich w klasie, był inteligentny. Cały czas wygląda na zamyślonego, gapi się w przestrzeń. Jego twarz wtedy wyrażała skupienie i koncentrację, całkiem inny niż ten, który miał zwykle. Był ochroną dla swoich przyjaciół, w tym również dla Lee. Był artystyczną oraz tajemniczą duszą. Miał szmaragdowe oczy i czarne włosy.
Amelia, lub Lee wydawało się, że zawsze ma kłopoty. Była inteligentna. Posiadała to spojrzenie, które mówiło, że jest słodką, miłą dziewczynką, która zrobi wszystko, co jej każesz. Nigdy nie oczekiwałaby, żebyś coś dla niej zrobił. Nosiła okulary, które dodawały jej elegancji. Jej rodzice byli bogaci i mieli wysokie oczekiwania, co do ich córki. Miała iść na Harvard, jesienią tego roku, kiedy skończy liceum. Posiadała ogromną wiedzę, więc zasługiwał na to, by się tam dostać. Należała do koła dyskusyjnego. W sumie się nie dziwię, była bardzo kłótliwa i potrafiła nieźle dyskutować.
Zostawiłam Lee i Asher'a pod klasą, w której teraz mają lekcję, a sama udałam się w głąb korytarza.
Angielski. Piętro 3, pokój 164; Pani Davis.
Weszłam do klasy i podeszłam do biurka nauczycielki. Musiałam wszystkich moich nauczycieli poinformować, że jestem nową uczennicą.
-Ah, ty pewnie musisz być Trinity. Swoją drogą, piękne imię. Jestem pani Davis, ale możesz mówić do mnie Ramona - wyjaśniła brunetka.
Musiała niedawno dostać tu pracę, wyglądała tak młodo. Miała piękne falowane włosy, które opadały jej na ramiona. Posiadała jasnobrązowe oczy i pełne usta. Była piękna. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
-Możesz usiąść koło Zayn'a, na tyłach - wskazała Ramona.
Skinęłam głową i udałam się na miejsce obok chłopaka z czarnymi własami postawionymi do góry oraz pięknymi, różowymi ustami. Na jego prawej ręce od dłoni do łokcia widniały tatuaże, miał również czarne kolczyki w uszach. Położyłam moją torbę i deskorolkę na ziemi, obok moich stóp.
Chłopak z blond włosami i brązowymi oczami odwrócił się twarzą do mnie.
-Więc, jesteś z Ameryki? - zapytał z uśmiechem.
Powoli skinęłam głową, zastanawiając się, czemu on do mnie mówi.
-Lubię dziewczyny z Amerykańskim akcentem - zakończył z cwaniackim uśmieszkiem.
Czy tutaj wszyscy tak się zachowują? Najpierw Asher, teraz on. Chłopak z kręconymi włosami westchnął i spojrzał na nas.
-Andrew, przestań się tak zachowywać do cholery - miał szmaragdowe oczy i niski, głęboki głos z akcentem. Był Brytyjczykiem, nie Irlandczykiem, co było powszechne w tej szkole.
Blondyn Andrew, zadrwił.
-Jesteś jedynym, który mówi, Harry.
-Chcesz coś jeszcze powiedzieć, palancie? - wyzwał cicho.
Byłam lekko przerażona. Andew pokręcił głową z szeroko otwartymi oczami i wrócił z powrotem do pracy, ale przedtem dyskretnie puścił do mnie oczko.
Przewróciłam oczami i położyłam głową na ławce. Naprawdę nie chciałam mieć do czynienia z zalotami chłopaków, w tym momencie. Zrobiłam małe notatki podczas lekcji, nie chciałam, żeby nauczycielka pomyślała, że nic nie robię na lekcji.
Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek, informujący nas o zakończeniu dzisiejszych lekcji, prawie wybiegłam z klasy. Wepchałam wszystkie książki do mojej szafki, nie były potrzebne mi w domu, bo nie miałam żadnej pracy domowej. Na drodze na zewnątrz zauważyłam Lee i Asher'a.
-Co masz zamiar robić dziś po południu? - zapytał Asher. Wzruszyłam ramionami.
-Rozpakowałam już wszystkie moje rzeczy, więc chyba nic. Nie mam co tutaj robić, więc... - odpowiedziałam. Lee zaśmiała się.
-Cóż, idziemy do kina, jeśli chcesz to możesz do nas dołaczyć - powiedziała, a ja się uśmiechnęłam.
-Daj mi swój numer, a ja dam ci mój adres - odpowiedziałam. Zapisałam na moim iPhone numery ich obojga.
Wyszłam z Lee i Asher'em na zewnątrz, gdzie się rozdzieliliśmy. Amelia poszła do swojego samochodu, Cody na autobus.
Stałam na szczycie schodów, lustrując wzrokiem dziedziniec szkoły, kiedy zobaczyłam jego. Ubrany był w szarką koszulę, pod którą widniała biała koszulka. Widziałam liczne tatuaże, wystające koszulki. Zauważyłam kolczyki w jego uszach oraz w wardze. Miał na sobie jasnoniebieskie dżinsy oraz białe Vansy. Między jego różowymi wargami był umiejscowiony papieros. To co zdziwiło mnie najbardziej to nie jego styl, tatuaże, piercing, czy to, że pali papierosy, jednak jego uderzająco niebieskie oczy. Patrzył nimi wprost w moje.
-Kto to jest? - zapytałam zaciekawiona.
-To Niall Horan. Trzymaj się od niego z daleka. Samo przebywanie z nim wróży kłopoty.
Kiedy Toni spojrzał na Niall'a, ten od razu odwrócił wzrok i odszedł do grupki swoich przyjaciół. Usłyszałam dźwięk jego motocykla, po czym dojechał spod szkoły. Spojrzałam w stronę pozostałych chłopców.
Rozpoznałam dwóch z nich, Zayn'a i Harry'ego z lekcji angielskiego. Zayn zgasił swojego papierosa depcząc go butem, podchodząc spacerem do samochodu, a reszta zrobiła to samo.
-Mówię serio, Trin. On jest niebezpieczny, a ja nie chcę, żeby stała ci się krzywda - ostrzegł Toni.
Spojrzałam na niego.
-Nie jestem głupia, Toni. Tylko zapytałam, kto to - powiedziałam defensywnie. Przewrócił oczami.
-Widziałem jak na nich patrzysz. Z ciekawości robi się różne głupoty, po prostu... trzymaj się od niego z daleka.
Westchnęłam, kiwając głową i udałam się za nim do jego samochodu.
_____
Wow, ten rozdział jest serio długi :) Ale mogę was zapewnić, że prawie każdy następny taki będzie. Mam nadzieję, że to wam pasuje, bo chyba każdy lubi czytać dłuuugie rozdziały :)
Podoba wam się? Wyraźcie swoją opinię w komentarzu :)
xx.
nie mogę się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńTo jest genialne ♥
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawia :D
Dzięki za tłumaczenie ;)
Czekam na nn.
@Niall_potato69
OMG Świetny! Nie mogę się doczekać następnego ♥
OdpowiedzUsuńświetny! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ciekawi mnie co będzie dalej ♥ @ah_Niall
OdpowiedzUsuńPERFECT !!! Kiedy następny ?! Niemogę się doczekać !! @Mardalenka
OdpowiedzUsuńŚwietny, nie mogę doczekać się następnego xx
OdpowiedzUsuńGENIALNY! aww, czekam na kolejne rozdziały <3 Niall tu taki bad boy, ahasdbuaysdasubadsbasusdaybaua ♡ ogólnie świetny wygląd taki uasvdsatysdavysdavatvayasd ♡
OdpowiedzUsuń@luv_my_sweets
Genialnie tłumaczysz! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3 @AwhMyIrish
OdpowiedzUsuńCzuję, że to będzie coś fajnego. I naprawdę udaje ci się to tłumaczyć. Dobra robota <3
OdpowiedzUsuń@AsieeekOfficial
Ulala <3 Bosko jezu naprawde coraz ciekawiej sie robi :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem co będzie dalej ^^
OdpowiedzUsuń